“Tina”, 27 sierpień 2003 nr 35

Nie wierzyłam, że przestanę się jąkać.

Do tej pory niewiele mówiła, wstydziła się…- Ale dowiedziałam się o terapii, która mogła zmienić moje życie – mówi Joanna Miłek z Katowic. -Postanowiłam zaryzykować. I udało się!

Jeszcze niedawno Joanna Miłek, 30 – letnia mieszkanka Katowic nie odzywała się zbyt często. – Nie dlatego, ze nie lubię mówić – uśmiecha się atrakcyjna blondynka. – Od dziecka się jąkałam i ta wada bardzo mnie krępowała- wspomina.

Zjeździła całą Polskę, szukając ratunku.

Miała cztery lata, kiedy zaczęły się problemy z płynnym wysławianiem się. Mama jeździła z dziewczynką po całej Polsce, szukając pomocy.

– Specjalista neurolog przepisał mi leki uspokajające. Logopeda kazał, żebym starała się mówić bardzo wolno – opowiada pani Joanna. – Dwa razy byłam też w Toruniu, w szpitalu na Bielanach, na leczeniu foniatrycznym. Jeździłam do bioenergoterapeutów, ale oni tylko zalecali dużo spokoju i wyciszenia. Niestety nikt nie potrafił mi pomóc.

Jej mama, pani Barbara, dodaje: – Od jednego z lekarzy usłyszałam, że córka za szybko myśli, a jej organy mowy są nie do końca wykształcone. Jak wspomina, ani w przedszkolu, ani w pierwszych latach nauki szkolnej, nie napotykały ją żadne nie przyjemności ze strony rówieśników czy wychowawców.

– To, że się jąkałam, jeszcze wtedy nie stanowiło dla mnie problemu – mówi pani Joanna. – Ale kiedy miałam 11 lat, zmieniłam klasę i przekonałam się, że tacy, jak ja nie mają łatwego życia – wspomina. – Nieraz zdarzało się, że słyszała docinki z ust rówieśników, ale starała się nimi nie przejmować. Jednak, kiedy była w liceum, tuż przed maturą usłyszała od nauczycielki angielskiego słowa, których nie może zapomnieć: “Ty się lepiej naucz rosyjskiego, bo z angielskiego nie zdasz”. – Wiem, że miała na myśli to, że się jąkam – mówi. Te słowa ją bardzo zabolały. – Ale zawzięłam się i zdałam – uśmiecha się.

Joasia bardzo lubiła śpiewać, więc mama zapisała ją do harcerskiego zespołu “Słoneczni”. – Kiedy śpiewałam, nie jąkałam się – opowiada. – Tak przeważnie jest. Niestety, inna teoria, która głosi, że jąkały nie mają problemu z mówieniem w obcym języku, w moim przypadku nie sprawdziła się. Zaczęłam się jąkać po kilku latach nauki, gdy chodziłam już na zajęcia z angielskiego dla zaawansowanych.

Joanna postanowiła spróbować jeszcze raz.

Uciążliwa przypadłość nie przeszkodziła pani Joannie w realizowaniu planów życiowych. Skończyła studia na Uniwersytecie Śląskim i została jego pracownikiem. Pewnego dnia pani Joanna dowiedziała się o, podobno skutecznej, metodzie leczenia osób jąkających się. – Nie wierzyłam, ale mój mąż, Wojtek, namówił mnie, żebym spróbowała – opowiada. Pojechali na spotkanie informacyjne do Warszawy. Tam poznała ludzi, którzy wyleczyli się z jąkania.

– Wtedy postanowiłam spróbować. Nie miała przecież nic do stracenia – mówi.

Turnus w Pile trwał dwa tygodnie. Znów pojechała tam z mężem.

– Przez pierwszy tydzień mogłam mówić tylko podczas trwających kilka godzin zajęć – zdradza. – Po ich zakończeniu porozumiewałam się z otoczeniem za pomocą kartki i długopisu albo na migi – opisuje pani Joanna. – Takie zachowanie jest konieczne, żeby zapomnieć o starych nawykach i nauczyć się normalnie mówić. Wykonywałam rozmaite ćwiczenia, uczyłam się oddychać w odpowiedni sposób. Osoby jąkające się mówią bezbarwnie, bez intonacji. Skupiają się na tym, co chcą wyrazić. Jąka się wiele osób, ale każda z nich ma problemy innego rodzaju i stara się jakoś radzić sobie z nimi.

Uwielbia spędzać czas z rodziną.

Teraz pani Joasia z uśmiechem opowiada o swoich perypetiach. – Olbrzymią trudność sprawiało mi, na przykład, wymówienie słowa “kiosk” – mówi. – Zamiast niego, używałam określenia “budka z gazetami” albo “ruch”. Uważny obserwator dostrzeże, że kiedy pani Joasia mówi, lewą rękę ma opuszczoną wzdłuż ciała i przez cały czas nieznacznie porusza palcami, jakby coś liczyła. – Każda wymówiona przeze mnie sylaba to jeden ruch palca. I w tym tkwi cała tajemnica – tłumaczy. – Kiedy odliczam sylaby, wtedy się nie jąkam.

Niebawem minie rok, od kiedy opanowała umiejętność wyraźnego mówienia. Nie boi się już wyjść do sklepu czy zapytać o coś nieznajomą osobę. Żartuje, że bliscy jej nie poznają. – Zanim poddałam się terapii, niewiele mówiłam. Teraz mąż śmieje się, że zrobiła się ze mnie gaduła – mówi. Państwo Miłek mają prześliczną, prawie dwuletnią córeczkę. Ania jest bardzo inteligentną, pogodną dziewczynką.

– Bardzo ciekawi ja otaczający świt. Jak na swój wiek, jest nadzwyczaj rozwinięta. Zna wiele słów, uwielbia, kiedy wokół niej dzieje się coś nowego – chwali Anię dumna mama. – Poddałam się terapii także z myślą o niej. Bałam się, że nie będę w stanie przekazać jej tego wszystkiego, co bym chciała – nie ukrywa pani Joanna. – Teraz bez oporów czytam i opowiadam małej bajki.

Dzięki terapii uwierzyła w siebie.

Aby utrwalić efekty terapii, wszyscy, którzy się jej poddali, spotykają się raz w miesiącu na jednodniowych konsultacjach. – Przez rok są one obowiązkowe, ale wiele osób przyjeżdża również po upływie tego czasu – opowiada pani Joanna. – Jestem szczęśliwa, że nareszcie udało mi się pokonać dolegliwość, która przez wiele lat utrudniała mi życie.

Terapia jest skuteczna

Barbara Staszewska, dyplomowany neurologopeda:

– Terapia, którą prowadzimy, trwa rok. Zaczyna się dwutygodniowym kursem. Uczymy się na nim odpowiedniej techniki mówienia. Zajęcia obejmują też psychoterapię, relaksację, ćwiczenia oddechowe, artykulacyjne. Po kursie pacjenci mówią płynnie, ale muszą jeszcze ćwiczyć w domu, zachowując wszystkie zasady mówienia, poznane na terapii. Początkowo mowa jest nieco spowolniona, ale po kilku miesiącach wraca do naturalnego tempa. W metodzie tej mowie pomagają drobne ruchy palców ręki dominującej. Dzięki olbrzymiej motywacji i samodyscyplinie, nasi pacjenci pokonują uciążliwą wadę wymowy.

Kontakt do neurologopedy: 0 603 060 390, 0 609 827 937

Czy łatwo zmiażdżyć dżdżownicę?

Gdy spróbujemy wypowiedzieć głośno zdanie: koszt poczt w Tczewie lub tytułowe zmiażdż dżdżownicę przekonamy się, że jest to zadanie niełatwe.

Polski język jest trudny w wymowie, a osoby jąkające się wiedzą o tym najlepiej. Problem jąkania jest szczególnie kłopotliwy u dzieci i młodzieży szkolnej. Wiąże się to nie raz z brakiem akceptacji w grupie oraz zamykaniem się w sobie młodego człowieka. Szkoły publiczne nie są przygotowane do specjalnej terapii indywidualnej i problem narasta.

Przekonała się o tym Marzanna Młynarczyk z Opoczna, matka 12 – letniego Arka. – Problem nieprawidłowej wymowy u mojego syna trwał os lat. Korzystaliśmy z pomocy logopedy, lecz z krótkotrwałym, miernym rezultatem – powiedziała pani Marzanna. – Wreszcie zdopingowana troską o dziecko i ciągłymi uwagami ze strony nauczycieli zdecydowałam się na szukanie pomocy gdzieś dalej, i znalazłam w prasie artykuł o nowych metodach leczenia zaburzeń wymowy. Niekonwencjonalna terapia, w której uczestniczył Arek dała nadspodziewane efekty. Już po dwóch tygodniach chłopiec mówił płynnie, choć w nieco zwolnionym tempie.

– Uczestniczyłam we wszystkich zajęciach i widziałam, że są skuteczne – kontynuuje nasza rozmówczyni. – Jednym z głównych założeń jest połączenie ruchów ręki dominującej z mową. Ponadto odpowiednio dobrane gry, zabawy i ćwiczenia w grupach trwające dziennie około ośmiu godzin zaowocowały znaczną poprawą wymowy. Kiedy Arek wrócił do szkoły, jego wychowawczyni nie mogła powstrzymać łez radości z sukcesu mojego syna, a ja za drzwiami klasy płakałam szczęśliwa wraz z nią. (WR)

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress