„Naj” nr 49/2004 listopad/grudzień

„Jąkanie się to już przeszłość”

Naprawdę woleliby nie pamiętać tego, co kiedyś przeżyli. W dzieciństwie: wyzwiska kolegów, zniecierpliwienie nauczycieli. W życiu dorosłym: małe szanse na sukces.

Spotykamy się w klasie jednej z poznańskich szkół. Zajęcia prowadzone przez neurologopedę Barbarę Der – Staszewską dla tej grupy już się skończyły. – Czy możemy porozmawiać? – pytam ostrożnie, żeby nikogo nie urazić. Nie jestem pewna, czy zechcą… A tu zaskoczenie: okazuje się, że to gaduły! A na ich twarzach nie widzę tego straszliwego wysiłku, jaki zwykle towarzyszy jąkaniu się. Mówią swobodnie i jeszcze przy tym się uśmiechają!

Czułem się gorszy

Przemek z Poznania jest pół roku po terapii. Ma za sobą dwa tygodnie intensywnych ćwiczeń pod okiem specjalistów i wiele godzin pracy w domu. Jeszcze trochę przeciąga samogłoski. A to, że kiedyś się jąkał, zdradza ruch palców wystukujących rytm na udzie.

– Miałem osiem lat, gdy spadłem z drabinki na plecy. Przez chwilę nie mogłem złapać powietrza, a potem przestałem normalnie mówić – opowiada. – Psycholog, do którego zaprowadzili mnie rodzice, powiedział, że jąkam się ze strachu. Na koniec rozmowy dodał, że już tak zostanie. Na szczęście się mylił.

Liceum, studia politologiczne… Do wszystkiego Przemek dochodził morderczym wysiłkiem. – Uważałem, że jestem gorszy od kolegów. I to pod każdym względem. Unikałem rozmów z ludźmi, a zwłaszcza z dziewczynami. Bardzo podobała mi się Emilka, koleżanka z roku, ale nie miałem odwagi, by zamienić z nią choć kilka słów. Po terapii wszystko w moim życiu się zmieniło: skończyłem studia, a Emilka została moją dziewczyną.

Jacek z Sucholewa jest studentem drugiego roku politechniki. – Mama opowiadała mi, że zacząłem się jąkać w przedszkolu. Podobno źle znosiłem wrzaski opiekunek, żebym jadł szpinak – żartuje, a palce jego prawej dłoni wciąż są w ruchu. – Potem, w czasie wakacji, pogryzł mnie pies. I to był już koniec. Zacząłem się jeszcze bardziej jąkać. Przy tym bardzo się denerwowałem. A im większy stres, tym większy bełkot… Błędne koło! Mama woziła mnie na zajęcia logopedyczne do Centrum Zdrowia Dziecka, ale to nic nie dało. Przestałem odbierać telefony, unikałem jak ognia sklepów, poczty, urzędów. W sytuacjach, kiedy musiałem coś załatwić, błagałem moją siostrę, żeby zrobiła to za mnie. To było nie do zniesienia. Dopiero teraz odżyłem.

Byłam tylko jąkałą

12-letnia Marcelina z Trzebośni na pytanie, czy dzieci jej dokuczały, kiedy się jąkała, zaczyna płakać. Ale chwilę potem wprawia palce prawej ręki w lekkie drżenie i już spokojnie rozmawiamy.

– Dla innych dzieci nie miałam imienia. Najczęściej wołały na mnie „jąkała”. – Bałam się odpowiadać na lekcjach, żeby nikt się ze mnie nie śmiał. Najczęściej odpowiedzi pisałam na kartce i dawałam nauczycielowi. Gdybym musiała coś powiedzieć, trwałoby to chyba godzinę. Po lekcjach mogłam tylko pobawić się z młodszą siostrzyczką, bo nikt nie chciał się ze mną zadawać.

– Marcelina do niedawna była smutnym dzieckiem – mówi mama dziewczynki, Bogusława. – Córka wstydziła się swojej ułomności. Niektóre słowa sprawiały jej trudność nie do pokonania. Wiele osób uważało, że… Marcelina jest źle wychowana, bo nie mówiła im „dzień dobry”. A ona po prostu nie mogła tego wypowiedzieć bez zacinania się. Teraz jest taka szczęśliwa!

Już sobie radzimy!

Magda – rezolutna dziś licealistka z Warszawy – niechętnie wspomina, że przez wiele lat była na straconej pozycji. Zajęcia ze szkolnym logopedą niczego nie zmieniły. Przerażeni rodzice – żeby ratować załamaną jedynaczkę – przez 7 lat posyłali ją na cotygodniowe spotkania z psychologiem. – Uczył mnie, jak żyć z jąkaniem – mówi Magda. – Wciąż nie mogłam się z tym pogodzić. Dostawałam szału, gdy zaczynałam zdanie, a ktoś nie dawał mi czasu i kończył za mnie. Wreszcie przestałam odbierać telefony i spotykać się z koleżankami. Kiedy w końcu trafiłam na terapię, nie było łatwo. Zwłaszcza gdy musieliśmy mówić bardzo powoli i zadawać ludziom pytania. Wychodziliśmy więc na ulicę i zaczepialiśmy przechodniów: „Przeeepraaaszaamy, któóóraaa jeeest gooodzina?”. Jeśli zapytany o to gość miał poczucie humoru, to odpowiadał: „Proooszę baaardzo, jeeest gooodziiina dwuuunaaaasta”. Bywało nierzadko jednak i tak, że patrzył na nas jak na wariatów, a potem szybko odchodził bez słowa.

– Potem zaczęliśmy mówić coraz szybciej i… tu chyba straciłem umiar – śmieje się Krzysztof z Poznania, energicznie wybijając palcami rytm. 36-latek zrobił niedawno doktorat z farmacji i ma nadzieję, że teraz, kiedy mówi płynnie, będzie mógł poprowadzić zajęcia ze studentami. – Przez lata tłumaczyłem sobie: „Nie denerwuj się”, ale i tak się jąkałem. Tylko z językiem angielskim radziłem sobie znakomicie Nawet udzielałem korepetycji! Teraz i polszczyzna jest dla mnie łatwa! I jestem coraz bardziej pewny siebie. (Irena Szaczkus)

Oni wygrali z jąkaniem. Takich ludzi są już setki.

Według orientacyjnych danych jąka się jeden procent Polaków. Jest dla nich ratunek – zapewnia Barbara Der-Staszewska, która prowadzi terapię metodą prof. Lidii Arutiunian z Armenii. – Razem z neurologopedą Anną Żerko od sześciu lat uczymy ludzi radzenia sobie z tym problemem. Terapię kończy rocznie około stu osób w różnym wieku. Większość zajęć odbywa się podczas 2-tygodniowego turnusu w Gdańsku, Pile i Poznaniu. Potem są już tylko comiesięczne konsultacje. Zaczynamy od ćwiczeń, które uwalniają jąkających się od leku przed mówieniem. Następnie uczymy zgrywania słów z ruchem palców. Więcej o terapii na stronie internetowej www.jakanie.com.pl i pod nr tel. 0-603 060 390.

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress